Część dziesiąta (ostatnia). Czy mogło być inaczej?

Historia alternatywna ma to do siebie, że jej nie można sprawdzić. Ale myślę, że można zrobić porównanie dwóch okresów i wyciągnąć wnioski czy zmiany były dobre czy też złe.

Przypomnę (szczególnie tym, którzy w środowisku są od niedawna) fakty z różnych okresów PZWarc.

Okres Pana Kosobudzkiego
(z obecnym prezesem Flisikowskim w zarządzie)

Polska nie uczestniczyła w turniejach drużynowych.

Za tej kadencji nie było nas na:

DMŚ Dakar 2006, DME Tallinn 2010, DME kobiet Tallinn 2010, DME Tallinn 2013, DME kobiet Tallinn 2013.

Pięć imprez, zerowy udział Polski. I to w czasach gdy jednak BYŁY dotacje z Ministerstwa na poziomie około 70.000 (dokładnie nie wiadomo, Pan Kosobudzki przekazując władzę usunął z dokumentów wszystkie te związane z otrzymywanymi i rozliczanymi dotacjami). W 2006 roku PZWarc miał chętnego organizatora Finału MP. Była nim moja firma. Oferowałem warunki (na tamten moment) wyraźnie lepsze niż były w poprzednich latach. Ale … turniej się nie odbył! Panowie Flisikowski, Kosobudzki i Grzesiak  nie zgodzili się bym „dziką kartę” (czyli miejsce sponsora!) przekazał dla Grzegorza Siudy (moi zawodnicy mieli już awans). Ot taki kaprys. Z oczywistych powodów zrezygnowałem – moja firma ma płacić pieniądze a ta trójka będzie cenzurować miejsce sponsora. Genialne.  Ostatecznie dziką kartę dostał Stanisław Urbanek, reprezentujący wówczas klub z Mińska. Turniej bowiem tam właśnie się odbył. A sponsorem turnieju było … Ministerstwo Sportu! Właśnie tutaj skonsumowano dotację z Ministerstwa na „szkolenie kadry metodą startową”. Pomysł na tyle genialny, że nikt z uczestników o tym nie wiedział! A miesiąc po finale odbywały się w Dakarze Drużynowe MŚ. Ostatnie organizowane „na bogato”. Były i nagrody pieniężne, pobyt opłacony przez organizatora, wystarczyło tylko dolecieć. Drużynę Litwy kosztowało to około 5000 zł. Polska do Dakaru nie poleciała. Panowie Flisikowski i Kosobudzki woleli wydać pieniądze na turniej w Mińsku i dać dziką kartę Urbankowi. I to w sytuacji gdy był chętny do organizacji.

Okres Jacka Pawlickiego (2013 do września 2018).

Na początku mieliśmy jeszcze jakieś dotacje (nie pamiętam dokładnie kwot, ale było to nie więcej niż 30-35 tysięcy, czyli dwukrotnie mniej niż wcześniej). To był czas gdy u władzy w MS była Pani Joanna Mucha, która wprowadziła kategoryzację związków, zaliczając nas do tej niezasługującej na więcej niż owe trzydzieści parę tysięcy.

Kadencję zaczynałem też z czystym kontem (już po przegranych wyborach Pan Kosobudzki pozostałe na koncie pieniądze przelał do jakieś firmy z Mińska i na konto swojego syna) i .. długami ujawnionymi 30 minut po przekazaniu dokumentacji związku w kwocie ponad 15.000 zł.

Długi likwidowaliśmy organizując imprezy i nade wszystko wydając pieniądze na to co potrzeba. Organizacja turniejów przynosiła dochody! Ale zostawały one u warcabistów. Bądź w formie pieniędzy na koncie związku, bądź finansowania (często w całości) udziału w Polish Open czy wielu innych turniejach. Myślę, że w tym czasie warto było być w czołówce Polski. Nie opuściliśmy żadnego turnieju drużynowego!

DME Tallinn 2016, DME kobiet Tallinn 2016, DME Wilno 2017, DME kobiet Wilno 2018.

Cztery imprezy za mojej kadencji – ZAWSZE z naszym udziałem!

Były pieniądze na udział w imprezach seniorskich. Graliśmy sporo jako reprezentacja.

Mecze towarzyskie:


2013, Bielawa Polska – Izrael

Polska – Izrael, Bielawa 2013

2014, Cannes  Francja – Polska

Francja – Polska, Cannes 2014

2014, Praga   Czechy – Polska

Polska – Czechy

2015, Berlin Niemcy – Polska

Mecz Niemcy – Polska, Berlin 2015

2015, Marki Polska – Jakucja
(nie było mnie tam, nie mam zdjęć)

2015, Warszawa   Polska – Litwa – kobiety

2017, Latina k/Rzymu Włochy – Polska
(nie było mnie tam, nie mam zdjęć)

Był jeszcze mecz w Wilnie w warcabach 64. Było sporo innych wyjazdów finansowanych w całości lub w znacznej części przez PZWarc. Młodzież miała stałą opiekę trenerską.

Z czasów mojej kadencji miło wspominam pożegnania młodzieżowej ekipy jadącej na ME i ślubowania. Byliśmy w Centrum Olimpijskim, Muzeum Narodowym, Łazienkach Królewskich, na Stadionie Narodowym i w Domu Polskim w Wilnie. Najmilej wspominam ślubowanie na Stadionie Narodowym. Nie tylko z uwagi na miejsce ale solidarność całego naszego środowiska. Był pomysł, ale brakowało pieniędzy na jego realizację. Napisałem do wszystkich zainteresowanych klubów przedstawiając budżet i pokazując jakiej kwoty brakuje. Wszyscy bez najmniejszych problemów zgodzili się wpłacić tą kwotę. Miło było patrzeć na młodzież na Stadionie Narodowym i dumnych rodziców/opiekunów podziwiających fotki swoich pupili na stadionowym telebimie.

Wspomniałem o tym, że organizacja imprez przynosiła dochody. Pierwsze dwie imprezy w 2014 (Młodzieżowe MP w Szklarskiej i ME Weteranów w Kołobrzegu) pozwoliły na spłatę długów. Powoli mieliśmy też środki na to co wyżej wymieniłem. Niemal cały mój zarząd na to pracował. Ostatni duży turniej za mojej kadencji to Młodzieżowe MŚ w Dąbkach. Nie pamiętam dokładnie kwot, ale po tej imprezie zostało na koncie związku około 80.000 złotych!!! Wierzcie mi, że gdyby Sylwia chciała te przychody ukryć przede mną, zrobiłaby to z łatwością! To ona przecież bezpośrednio dogadywała się z hotelami, właścicielami autobusów itp. Sylwia zdobywała też na tą imprezę środki zewnętrzne. To dzięki temu cała nasza reprezentacja mieszkała w czterogwiazdkowym hotelu na koszt Gminy Darłowo.
Tych wszystkich pieniędzy mogło na koncie związku nie być, kwota mogła być znacznie mniejsza lub mogły pójść na przykład na szkolenia organizowane przez firmę z Gdyni. Ale pieniądze zostały w naszej wspólnej kasie. Jeszcze za mojej kadencji z tych środków sfinansowaliśmy w pełni wyjazd Mistrza i Mistrzyni Polski na turniej PŚ w Abidżanie (kwota około 10.000), a i wicemistrz dostał też dofinansowanie.

Z ogromnym smutkiem obserwowałem później, że te same osoby próbowały zrobić z  Sylwii „drobnego cwaniaczka”. Pani Arleta jak i Pan Łukasz tropili rzekome oszustwa Sylwii polegające na (ich zdaniem) kupnie gry na nagrody za 60 zł zamiast za 30 czy zakupu materiałów biurowych z firmy jej siostry.

Abidżan, kwiecień 2018. Dzień przerwy w turnieju to wycieczka nad ocean.

Z bólem serca obserwowałem to. A czy któreś z nich kiedykolwiek po prostu podziękowało Sylwii… fajnie, dzięki tobie miałem ciekawą warcabową przygodę, grałam w Abidżanie, zobaczyliśmy Afrykę.

Jak na to wszystko patrzę, wspominam, przeglądam zdjęcia to szczerze powiem, że nie bardzo rozumiem dlaczego stałem się negatywnym bohaterem „prezesowskiego expose” Pana Flisikowskiego w Dąbkach. Naprawdę było tak źle??? Jeżeli tak, to ma Pan szansę pokazać jak może być lepiej.

Młodzieżowe ME, Bielawa 2013

Okres Pana Reszki

Trudno tutaj coś napisać pozytywnego. Rozwinął swój prywatny kanał. Ale to nie jest działalność Prezesa! To PRYWATNE przedsięwzięcie wsparte mocno aktywnością w czasie meczu w Warszawie. Na kanale YT Polskiego Związku ostatni film jest z sierpnia 2018. A zamieścił go ten najgorszy, sprawca wszelkiego zła i przeszkoda w dynamicznym rozwoju. Nazwiska nie wymienię, szeroko o nim mówił obecny Prezes. Ów zły był główną treścią gdy Prezes mówił o swoich planach na prezesowską przyszłość.

Wiem jednak jak wygląda sytuacja Natalii Sadowskiej. Wiem jakie kwoty płaci PCBEST. Nawet za udział w Polish Open płaciłem za Natalię. Również jej udział w reprezentowaniu NAS w imprezach drużynowych w zdecydowanej większości finansowany był przez moją firmę. Niech ci, którzy byli w czołówce Polski w latach 2013-2018 przypomną sobie warunki na jakich uczestniczyli w Polish Open czy jeździli na różne imprezy.

Czy coś można zmienić?

Oczywiście, że tak. Ale tutaj trzeba działać z dużą determinacją. Bezczelność Prezesów Reszki i Flisikowskiego w lekceważeniu prawa wewnętrznego i zewnętrznego jest oczywista. Ale podobnie jak wielu polityków i oni z tego sobie nic nie robią.
Najlepszym rozwiązaniem są odpowiednie decyzje naszego Walnego, w co osobiście nie wierzę. Większość woli święty spokój  lub (jak środowisko Cross) lubi ludzi, którzy kochają pieniądze przede wszystkim. Oczywiście to można zmienić. Mnie zajęło to pięć lat (od 2008 do 2013). Jest też droga sądowa, bo szereg spraw o których tutaj pisałem (a o wielu też nie pisałem) do tego się kwalifikuje. Ale to wymaga nie tylko sił ale i PIENIĘDZY.

Innej drogi przeciwstawienia się bezczelnym cynikom po prostu nie ma. Ja po przejściach w odsuwaniu od władzy „drużyny Kosobudzkiego” w to się bawić nie będę. To już 46 lat aktywnego działania na rzecz środowiska i zwyczajnie wystarczy.

Czytelnikom winny jeszcze jestem jeden wpis, w którym opowiem o perspektywach FMJD w relacjach z MKOl. Obiecałem to pisząc o zaniechaniach w części szóstej tego cyklu. To będzie takie moje post scriptum.  Później moje strony nie będą już aktywne. Wrócę tutaj z czymś zupełnie nowym po zakończeniu mojej kadencji w FMJD. Wystarczy już piastowania różnych funkcji (od sierpnia 1998!). Będę już działać w warcabach jako osoba prywatna, a to daje znacznie więcej swobody.

Zapraszam do lektury „post scriptum” (za mniej więcej 1-2 tygodnie), a później zapraszam w połowie listopada.  Do tego czasu pozostawię jeszcze ten mój serial.