Za nami historyczny wydarzenie w naszym sporcie. Będąc nastolatkiem kibicowałem jak wszyscy W. Fibakowi i co roku czytałem o Jadwidze Jędrzejowskiej, która to widziała na własne oczy finał turnieju Wielkiego Szlema. W latach 80-tych kariera Pana Wojtka dobiegła końca i długo czekaliśmy na Panią Agnieszkę. Cudowna kariera, ale tak jak Małyszowi zabrakło w kolekcji złota olimpijskiego, tak Radwańskiej zabrakło wygranej w szlemie.
A tutaj proszę … ledwo pojawiła się w dorosłym tenisie i już zapisała się na zawsze w historii naszego sportu. Tak coś czuję, że dzięki tej przesympatycznej młodej pani czeka nas jeszcze dużo radości.
A warcaby i Świątek? Nie skłamałem – GRAŁA! Ale to moja koleżanka z roku – Basia Świątek, z Kamienia Pomorskiego. Poznała warcaby na studiach, polubiła i przez kilka lat grała w naszym klubie Warcpol Politechnika Szczecińska.
Cztery razy grała w MP kobiet (1980-83) zajmując piąte, siódme i dwa razy czwarte miejsce. Była groźna dla najlepszych. Urywała w ważnych turniejach punkty ówczesnej dominatorce Róży Kawczyńskiej i była bardzo pewnym ogniwem naszej drużyny. Jeżeli przeczytasz ten post Basiu, to serdecznie pozdrawiam!




To ostatnie zdjęcie to również moje wspomnienie sportowe. Cieszyliśmy się wówczas gdy nasza warcabistka remisowała z zawodniczką z ZSRR, nawet nie ze ścisłej ich czołówki. Róża była pierwszą, która potrafiła to robić seriami. Nawet nie marzyłem wówczas, że za 17 lat moja rodaczka zostanie wicemistrzynią świata, a po kolejnych 19 będziemy mieli nad Wisłą mistrzynię globu i mnóstwo innych sukcesów.
Słaba płeć jest u nas wyjątkowo mocna!