Z perspektywy zakończonych niedawno MŚ w piłce pokopanej należę do szczęśliwego pokolenia. Pamiętam mecz Górnika Zabrze z AS Romą z karnym strzelonym przez Lubańskiego w ostatnich minutach i dodatkowym meczu (nie było odgrywek i karnych) w Lipsku (chyba). Później w finale Pucharu, Górnika pokonał Manchester City. Pamiętam półfinał Pucharu Europy (ówczesna Liga Mistrzów) Legia – Feyenord (Kiedyś w rozmowie towarzyskiej Rob Clerc pochwalił mi się, że był na meczu z Legią w Rotterdamie).
Ale pamiętam też złoto olimpijskie w Monachium, rewelacyjny występ na MŚ w 1974 i … ROCZAROWANIE gdy nasi zdobyli na olimpiadzie w Montrealu (76) TYLKO srebrny medal. Ale jak oni grali!!!
Te wspaniałe występy naszej naszej reprezentacji to oczywiście niezapomniany Pan Kazimierz Górski. Jak widać na fotce Marii z 1976 roku warcaby przypadły mu do gustu!
On wiedział, że nie można wygrać nie atakując przeciwnika! Można wówczas wygrać jedynie gdy po drugiej stronie jest drugi taki atakujący lub przeciwnik przekroczy czas do namysłu. Ewentualnie jest jeszcze szansa, że wpadnie na jakąś prostą kombinację. A może jednak przegrać po DOBREJ partii?
Często podczas naszych MŚ wręczana jest nagroda za najpiękniejszą partię. Zasadą jest, że partia musi być rezultatywna i … uwaga… nagrodę otrzymuję OBAJ przeciwnicy!
Zdjęcie które pochodzi ze zdiitalizowanego przeze mnie archiwum Marii Moldenhawer-Frej.
Zdjęcie cenne nie tylko z uwagi na Kazimierza Górskiego. Sporo tutaj ZACNYCH dla naszej dyscypliny postaci.
Stoją od lewej: Pavel Kaderabek z Brna (pomyśleć, że w tamtych czasach grywał symultany w Polsce!), W. Agafonow (przedstawiać nie trzeba), Kazimierz Górski, Tadeusz Targosz (to on rozpropagował warcaby w Szczecinie, wygrał też KK w 1979 roku), Stanisław Sobierajski (działacz warcabowy i zawodnik z Łodzi). A w obserwowanej partii grają: Andrzej Martko (plecami do obiektywu) i (chyba) Jan Plesiuk.