Cześć szósta. Grzech zaniechania.
Wszyscy wiemy dlaczego potrzebny był nam POLSKI ZWIĄZEK WARCABOWY. I stało się. Jak już pisałem mogło to być już w 2002, ale głupota naszego środowiska opóźniła sprawę o dwa lata. Cieszyliśmy się statusem „pzs”, były jakieś tam dotacje nawet, jak wykorzystywane to odrębna sprawa, były stypendia lokalnie, były jakieś tam punkty w miastach czy województwach, była nawet Olimpiada szczodrze finansowana przez Ministerstwo Sportu.
Zmiany w prawie zapowiedziano za kadencji Prezesa Kosobudzkiego, weszły skutecznie w maju 2016, czyli już za moich czasów. Gdy tylko pojawiły sie pierwsze sygnały, Prezes Kosobudzki robił co potrafił. Był aktywny. Pojawiła się grupa, pod kierunkiem działacza jednego ze sportów walki z Lublina, lobbująca za wstrzymaniem wymogu „błogosławieństwa” MKOl jako warunku koniecznego by pozostać związkiem sportowym. Prezes Kosobudzki był aktywny. Wiem o tym, bo dwukrotnie przez Bartka Sochę prosił o pomoc w formie jakiś pism zewnętrznych. Działałem. Zorganizowałem nawet pismo wspierające nasze aspiracje z podpisem Heina Verbruggena, byłego członka MKOL, szefa UCI (federacja kolarska) i w tym czasie szefa SportAccord.
Kropelka po kropelce, doszło do tego, że w Senacie pojawiły się poprawki do ustawy, za którymi właśnie lobbowali działacze z Lublina w imieniu również naszym. Był tam też senator z Bielawy, który ponoć troszczył się o nas. Tak bardzo, że w kluczowym momencie (głosowanie!) opuścił salę obrad na 10 minut. Kilka głosów w drugą stronę i status 'pzs’ by przy nas pozostał!
Długo by o tym pisać, ale status pzs ostatecznie straciliśmy. Czy Prezes Kosobudzki może sobie coś zarzucić? W tej sprawie na pewno nie. Był gdzie trzeba, pisał pisma etc. Z pewnością niczego istotnego nie zaniechał.

Prezes Reszka nie widział potrzeby jakiejkolwiek interakcji z PKSN! A szkoda. Bo właśnie za jego kadencji zmieniło się prawo i Minister Sportu może nadać status „pzs” również tym organizacjom, których światowe federacje nie mają „błogosławieństwa” MKOl!!! Naprawdę warto być aktywnym.
Być może to wszystko nie przyniesie efektu. Jednak czekanie na to, że to ktoś inny raptem za nas coś załatwi to jest ciężki grzech zaniechania. To jest po prostu SZKODNIK a nie miłośnik warcabów.

Przez pierwsze 6-8 miesięcy kadencji Pana Reszki, gdy byłem do jego dyspozycji i wspierałem w czym mogłem, mówiłem mu o tym. Szybko jednak przekonałem się, że jedyne wartości które są mu bliskie to PIENIĄDZE. Miło dla nas wszystkich, że wiążą się one z warcabami, ale nie miło że miesza się funkcję z prywatnym biznesem.
Czy temu Panu zależało na statusie „pzs”? NIE!!!
By o taki status walczyć, należy organizację prowadzić tak, jakby takowy status już posiadała! Zamówiłem kiedyś ekspertyzę prawną. Jest ona na końcu tego postu. Prawnik również to zauważył. Sprzeczność pomiędzy publicznymi deklaracjami a realnymi działaniami.
Mimo szczerej niechęci do działalności prezesa – szkodnika chciałem jednak poruszyć sumienia. W sierpniu 2022 roku napisałem maila do grupki działaczy warcabowych. Dodałem do tej listy również Panią Siwek, członka zarządu. Liczyłem, że będzie w stanie coś „pchnąć” do przodu. Ruszyć temat na zebraniu Zarządu by koleżeństwo SZCZERZE zajęło się sprawą. Ten mail poniżej. Ujawniam prywatną korespondencję, ale to jednak ja byłem nadawcą.
Mój mail z 3 sierpnia 2022 do małej grupy działaczy warcabowych oraz ówczesnego członka Zarządu – Pani Martyny SIwek.
Pamiętacie pewnie sprawę senatora Jurcewicza (wnuki jego brata były wówczas w czołówce młodzieżowej) – była poprawka PiS (korzystną dla nas) w Senacie, nawet część senatorów PO za nią głosowało (w tym marszałek Borusewicz!). Przegraliśmy. A gdyby ten **** (Jurcewicz) nie wychodził z sali w czasie głosowania a ZACHĘCIŁ kolegów (z pomocą marszałka poszło by gładko) to wystarczy 4 głosy w drugą stronę i dzisiaj byśmy o tym nie rozmawiali.
Przepraszam, ale naprawdę zostawiłem w tym mnóstwo zdrowia, energii, pracy, również pieniędzy. Dlatego postanowiłem przekazać wam co nieco informacji. Facet który podpisuje maile własnym zdjęciem nigdy tak naprawdę nie chciał słuchać i nie słucha tych, którzy myślą o sprawach nie przynoszących dochodów (oczywiście temu ze zdjęciem swojej buźki w każdym mailu). Gdyby nie aktywność Janka na FB i tego pisma z lipca (po 16 miesiącach prezesowania!!!!) by nie było. Zresztą podobne pismo wysyłała Magda w 2019 roku (sam je pisałem – na JEJ prośbę). WARTO by Pan Reszka o tym nie zapominał i czerpał z doświadczeń. Kontenty, lajki, donejty i co tam jeszcze to wszystko fajne, ale OBOK egzystencjalnych spraw PZWarc.
To co robiłem (robiliśmy) za mojej prezesury w pewnym momencie zebrałem w jeden dokument. To oczywiście nie nadawało się do publikacji ale tak na wewnętrzny użytek by wiedzieć. Rzecz jasna wszystko to zostawiłem swoim następcą.
Jeżeli chcecie to poczytać to załączniki trzeba … . Nie są to miłe wspomnienia. Jedyny pozytyw który mimo wszystko udało się przebić to to, że jednak cofnięto decyzję o wyrzuceniu nas z Olimpiady Młodzieży w 2017 (Drzonków). Uratowało nas grzecznościowe pismo z Lubuskiego Związku Sportowego w którym zapraszano związek do współpracy. Użyłem go jako argument że na tej podstawie już dzieci GRAJĄ i jak nie pojadą na olimpiadę to na pewno czekają nas sprawy sądowe.
To wszystko opowiadałem też na spotkaniu z rodzicami/trenerami w czasie MMP w Karpaczu. Ktoś z rodziców pochwalił się że „ma dojścia” do obecnej władzy. DWUKROTNIE jechałem w związku z tym do Warszawy. Efektem było przekazanie mi telefonu do Pana Schraibera (wówczas był sekretarzem Komisji Sportu w Sejmie, teraz jest znaaacznie wyżej jak wiemy). Na jego prośbę zrobiłem dokument (w załączeniu). Kilka razy rozmawiałem przez telefon zawsze udzielał bardzo dziwacznych 'spychologicznych’ odpowiedzi, na przykład „a wysłał pan ten dokument, a na jaki mail …? A nie … ten sejmowy jest bo musi być ale maili które tam przychodzą nikt nie czyta … proszę wysłać tu i tu”. Oczywiście wysyłam po dwóch tygodniach dzwonię itp…
To czego teraz obawiam się najbardziej to to, że Rozporządzenie może się ukazać w wyniku działań PKSN i tam nas zabraknie. A urzędnicy w sprawach które ich nie dotyczą nie koniecznie chcą wracać do tematu. W DOWOLNEJ sprawie działania zbiorowe przynoszą najlepsze efekty. Niezmiennie uważam że NIEZWŁOCZNIE nasz miłościwie panujący PREZES natychmiast powinien wybrać się do Pana Dauermana i AKTYWNIE włączyć się w działalność Polskiego Komitetu Sportów Nieolimpijskich. Niech sobie 'lajfa’ z tego zrobi to pewnie i ludziska wpłacą parę groszy. Pan Tomasz zrobił BARDZO dużo i wiem że jest wszystkim już mocno zmęczony (wiele związków, tak jak PZWarc czekają na coś same nic nie robiąć) ale DZIAŁA. Sam PZWarc … BARDZO wątpię (chciałbym się mylić!!!) by coś wywalczył. Rozmawiałem z Panem Dauermanem w lipcu 2021 roku i w ostatnich dniach czerwca tego roku. W innych sprawach. Ale wiem z tych rozmów że lobbuje na rzecz grupy AKTYWNYCH związków. Wiem też że jest zdziwiony biernością PZWarc.
A to załączniki do tego maila. To Informacja o spotkaniu i załączniki do tego. Taka moja „wewnętrzna” dokumentacja wydarzeń.
- Informacja o spotkaniu w ministerstwie
- plik z pismem którym „wpraszałem się” do Min.Stawiarskiego
- plik z notatką o spotkaniu 27 oraz pismo do Min.Stawiarskiego wysłane po naszym spotkaniu.
- plik z pismem do Min.Widery z prośbą o indywidualne potraktowanie w trzech sprawach (myślałem, że jestem zaproszony na 9 stycznia właśnie w tej sprawie)
- plik o nas. W formie drukowanej miałem do oprawione w trzech egzemplarzach i przekazałem w czasie spotkania
- pismo wysłane do Min. Bańki 16 stycznia (do pisma dołączyłem lekko przeorganizowany plik z punktu powyżej).
- pismo od organizatorów OOM otrzymane w grudniu
Czy zrobiłem wszystko co w mojej mocy w czasie mojej kadencji? Nie wiem. Wiem jednak, że nie spałem w tej sprawie i poświęciłem temu bardzo dużo czasu. Teraz są warunki prawne byśmy mogli być „pzs”. Pierwszym krokiem jest jednak z pewnością przywrócenie tej organizacji PRZYZWOITOŚCI. Minione pół roku pokazuje, że dominujące jest pragnienie przykrycia ostatnich lat zdominowanych przez wykorzystywanie PZWarc do zarabiania pieniędzy przez wąską grupę ludzi na czele z prezesami: byłym i obecnym. Ale o tym jeszcze będzie.
W jednym z kolejnych odcinków napiszę też jak wygląda sprawa relacji FMJD i MKOl.
A poniżej wspomniana już analiza prawna. Zlecając prawnikowi taką analizę chciałem nabrać pewności czy ja jestem chory psychicznie, czy jednak mam rację negatywnie oceniając Pana Reszkę. W tamtym czasie nie miałem pojęcia, że w grę wchodziły w tym wszystkim naprawdę duże kwoty. Szczerze mówiąc miało to też dla mnie drugorzędne znaczenia. Zasady są zasadami, nawet gdyby chodziło o przysłowiową złotówkę:
OpiniaPrawnaDamianReszka